niedziela, 21 października 2012

8. Powiedz, jeśli umiesz, ile chwil jeszcze zostało nam by składać cały świat, który buduje każdy...

-Jesteeeeem! - Alice krzyknęła od progu domu Robina
-Dziewczyno, chcesz mi psa obudzić?
-Yyyy, nie, Ty nigdy nie byłeś normalny...
-Będziesz mi to wypominać? Już przeprosiłem mamę... a chciała mieć normalne dziecko, a wyszło tylko przystojne i uzdolnione - oboje zaśmiali się i zaczęli bitwę na poduszki.

Po godzinnym pobycie Alice w domu Robina jego dom wyglądał jak po III wojnie światowej.
-I chcesz mi powiedzieć, że to moja wina?
-A kto zaczął mnie okładać - wytknął jej język
-No przepraszam Cie bardzo, ja się tylko broniłam - zaśmiała się kolejny raz tego dnia.
-Nazywaj to jak chcesz, kara musi być.
-Myśl, myśl - wiem, to trudne
-Kolacja?
-Chcesz mnie otruć, tak? - jej brew uniosła się ku górze
-Chce miło spędzić czas - uśmiechnął się zalotnie

Alice zgodziła się na propozycje przyjaciela. Dokładnie o 20 mieli się spotkać po raz kolejny. 


(...)


Kolejny weekend. Kolejna impreza. Z tego co już Alice zdążyła się domyśleć Kanonierzy gdyby mogli imprezowaliby codziennie. Jednak nie wszyscy. Wiedziała, że jeden z nich jeśli już w ogóle pojawi się na imprezie nie wygląda na zachwyconego, a swym zachowaniem tylko dobija kolegów, którzy nie wiedzą o co chodzi. Obiecała sobie, że już nie będzie o nim myśleć jednak to było silniejsze od niej.

Gdy weszła razem z Emi i Tomem do domu Theo od razu ich zobaczyła. Stali w trójkę przy barze i o czymś rozmawiali. Każdy z nich wzbudzał w niej inne uczucia. Uczucia, które były jakże skrajne.

Robin, ten który okazywał jej zainteresowanie dając do zrozumienia, że się mu podoba. Uważała go za fajnego faceta, którego bardzo polubiła. Czuła, że chętnie się z nim zaprzyjaźni.

Jack, ten który działał jak dla niej za szybko. Był świetnym chłopakiem, Dobrze się dogadywali. Czuła, że ją bardzo pociąga, w końcu nikt nie zaprzeczy, chłopak przystojny jest.

I w końcu Cesc. Ten, który w jej głowie pojawiał się najczęściej. Myślała o nim praktycznie cały czas. Był dla niej człowiekiem zagadką, którą nie wiadomo z jakiej przyczyna bardzo chciała rozwiązać. W dodatku obiecała sobie, że kiedyś spróbuje tego dokonać, i sprawdzić czy wtedy pozbędzie się już tego uczucia gdy na niego patrzy.



Impreza się powoli zaczęła rozkręcać, a pewna szatynka siedziała na kanapie popijając kolorowego drinka. Chłopak postanowił to wykorzystać i podejść do niej. Nie rozmawiał z nią cały tydzień choć była na meczu. Teraz musiał ją przeprosić.

- Hej, mogę? – spytał wskazując na wolne obok niej miejsce.

- Jasne – powiedziała a kąciki jej ust lekko drgnęły w górę.

- Wiesz, chciałbym cię przeprosić. Ja nie wiem co mi wtedy odbiło. Naprawdę przepraszam, nie chciałbym żeby ten incydent coś między nami popsuł – mówił skruszony czy tylko takiego udawał?

- Nie ma sprawy, już dawno o tym zapomniałam.

- Super, to co, dasz się skusić na taniec w ramach przeprosin? - uśmiech dziewczyny uznał za zgodę.
 Tej sytuacji a potem ich szaleństwu na parkiecie przyglądał się pewien młody mężczyzna. Stwierdził, że jego kolega jest większym zagrożeniem niż przypuszczał, więc również ruszył w kierunku miejsca do tańca...


 - Dobra chłopaki! Dajcie jej trochę oddechu! Porywam ją na chwilę – Tom wyrwał w końcu Alice, która przetańczyła już 10 kawałków pod rząd, na zmianę z Jackiem i Robinem. 

- Ale masz branie – zaśmiał się do dziewczyny, która regenerowała siły na sofie.

- Aaa tam! Daj spokój. To tylko koledzy.

- Dla ciebie tak – westchnął. – Ale wiesz co, Wilshere to naprawdę fajny facet. Myślę, że pasowalibyście do siebie. Nie chcę cie do niczego zmuszać, zrobisz jak zechcesz to tylko taka delikatna aluzja. Myślę, że nie jest chłopakiem, który mógłby bawić się uczuciami dziewczyny – powiedział do Alice, nie wiedząc nawet jak bardzo się myli. Jednak nie był on wtajemniczony w zakład, i nie podejrzewał o takie posunięcia swych przyjaciół.



Miał zostać w domu... miał się nie wtrącać... miał o niej nie myśleć... Z tych planów pozostało niewiele. Ciągle o niej myślał. Impreza była dla niego katorgą. Chciał z nią porozmawiać, ale wiedział, że nie może... Nie może się przed nią otworzyć. Nie może sprawić by poznała jego wnętrze... Nie chciał by była kolejną osobą która to  wykorzysta... 




Londyn, nocą jest jeszcze piękniejszy, idealny na samotny spacer przy pełni księżyca... Chodziła wąskimi uliczkami... Nieustannie analizowała słowa Jacka ''And I know, you better let somebody love you or find yourself, on your own''
(I wiem, lepiej pozwól komuś siebie kochać lub odnajdź siebie na własną rękę)
Bała się... Bała się kolejny raz zaufać... Była do niego tak cholernie podobna... Może... Może to właśnie On był osobą, którą spotkała przypadkiem, a tak naprawdę czekała na niego przez całe życie...? Na to pytanie jeszcze przez długi czas nie otrzyma żadnej odpowiedzi...
Być może nowe miasto, nowi ludzie, nowe doświadczenia, nowy On... Być może wszystkie te czynniki zmienią życie Alice... Odkryją jej największą tajemnice, udowodnią, że ziemia jest tylko przelotnym momentem, krótkim przystankiem do stacji wieczne szczęście...
A co z nim... Czeka na odpowiedź... Odpowiedź, która zmieni jego podejście do życia...

Godzina 3 w nocy, Cesc nadal nie wie co ze sobą zrobić... Siedzi na balkonie swojego mieszkania, spogląda na gwiazdy... Otacza go tylko cisza, którą przerywa szeptem



''Powiedz, jeśli umiesz,
ile chwil jeszcze zostało nam
by składać cały świat, 
który buduje każdy...'' 



~
Także  tak... Chyba trzeba powiedzieć witamy ponownie ! (:Sporo czasu minęło od ostatniego postu (03.02), wtedy jeszcze a onecie...Jednak to opowiadanie jest dla nas tak ważne, że nie potrafimy go nie skończyć... chcemy i wiemy,  że musimy..
Przepraszamy za jakość dzisiejszej notki ale połowa powstała jeszcze te kilka miesięcy temu, ale od teraz ruszamy i mamy nadzieje, ze z Waszym wsparciem uda nam sie dotrzeć  do końca tej historii.  Dziekujemy za te miłe słowa a zwłaszcza ja Vi, dziękuję, ze jeszcze o mnie pamietacie dziewczyny (:
Pozdrawiamy serdecznie i do napisania  (:


11 komentarzy:

  1. No właśnie, jakież to ona ma branie ! :D Trzech facetów i jedna kobietka. Odcinek taki radosny, w świecie kanonierów ciągle jest chaos, imprezy i żarty, widać że się dobrze ze sobą czują i bawią:)
    Czekam na następny:))

    PS. dobrze przeczytać coś wesołego w trakcie tłumaczenia 40 zdań złożonych na włoski -.-

    OdpowiedzUsuń
  2. Troszkę chaotycznie... ale to początki :P Rozumiem, wybaczam. Czyli Jack założył się z Robinem (zdrajca i dziwkarz...:/) kto pierwszy wyrwie Alice? Klasycznie. Jest i Czesiu nasz kochany (pomnik mu za wczorajszy mecz!). Taka miłość od pierwszego wejrzenia? Mmm, ciekawie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zakład? Really? Wasze opowiadanie jest pierwszym, jakie kiedykolwiek przeczytałam, gdzie Robin i Jack grają coś na podobieństwo czarnych charakterów. Skubani panowie z Arsenalu, takie zabawy urządzać. I to jak misternie knują, żeby wygrać...
    Intryguje mnie Cesc. Co się stało, że nie potrafi się otworzyć, i czy kiedyś się odważy na to, żeby komuś pokazać swoje wnętrze. Może tą osobą będzie Alice?

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie nowość na athletic-corazon, zapraszam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nowość również na floris-i-ja, jeśli macie ochotę, to zapraszam:D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nowości na pokaz-mi-jak-wyglada-niebo, oraz na athletic-corazon, jeśli macie ochotę to zapraszam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nowy rozdział na http://tysiace-kilometrow-od-domu.blogspot.com/ Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nowość na floris-i-ja.blogspot.com, zapraszam:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nowość na floris-i-ja.blogspot.com, zapraszam:D Kiedy coś u Was? Czekam:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nowy na floris-i-ja.blogspot.com.Zapraszam:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nowy na pokaz-mi-jak-wyglada-niebo.blogspot.com:P

    OdpowiedzUsuń