- Hej Alice. Ohhh w końcu wolne. Myślałam, że umrę na ostatnim wykładzie – pożaliła się koleżance? Hmm czy można było je nazwać przyjaciółkami? Często spotykały się, rozmawiały o wszystkim. Prawie, o fragmentach z jej przeszłości wiedział tylko Tom, gdy pewnego wieczora znalazł ją płaczącą za domem. Wtedy nie czuła niczego, nawet wstydu. Chciała to w końcu z siebie wyrzucić i zrobiła to, a Tom okazał się najodpowiedniejsza osoba do tego. Najpierw ją wysłuchał, przytulił, oznajmił swoje zdanie a na koniec pocieszył. Tom z całą pewnością był jej przyjacielem, a z Emily była na bardzo dobrej drodze do zawiązania tej więzi.
- Tak, no i w końcu wyszło słońce. A nie tylko śnieg i śnieg – delikatnie zaśmiała się Alice co ostatnio przychodziło jej coraz łatwiej.
Chłopak szedł ulicą. Raczej nie myślał racjonalnie. Wiadomo, że u facetów ego przewyższa mózg, i w tym wypadku męska duma by nie przegrać zakładu, który oczywiście był sprawą „życia i śmierci”.
Podszedł do dębowych drzwi i zapukał w nie. Po chwili ujrzał tą zielonooką dziewczynę, do której przyszedł.
- O Jack! Nie spodziewałam się ciebie tutaj.
- Byłem u Toma ale go nie ma – skłamał. – I pomyślałem, że szkoda by było nie wykorzystać jednego z nielicznych słonecznych dni w tym mieście o te porze roku. Wybrałabyś się ze mną na spacer? – uśmiechnął się tak słodko ukazując delikatne wgłębiania na policzkach, które przez mróz pokryły się purpurą.
- Oh, jasne. Tylko muszę się cieplej ubrać, zaczekasz? – spytała delikatnie się uśmiechając.
- Na ciebie zawsze, w końcu nie chcę żebyś się rozchorowała.
- Fajnie, zaczekaj dwie minutki – powiedziała i pobiegła na górę.
Taaak, ja już znam te „dwie minutki” w wykonaniu kobiet – pomyślał. Jednak jakże wielkie było jego zdziwienie gdy po niecałych dwóch minutach Alice stała już w progu gotowa do wyjścia. Ona musi być wyjątkowa – przemknęło mu przez myśl jednak zaraz myśli o celu w jakim tu przyszedł zagoniły poprzednie rozmyślania w najciemniejszy róg jego świadomości.
- Naprawdę? – po raz kolejny podczas tej przechadzki dziewczyna wybuchnęła śmiechem z kolejnej historii jej współtowarzysza. – A myślałam, że Polacy mają mocną głowę!
- To prawda, ale nikt nie ujdzie bez szwanku po imprezie u Arshavina, nawet Wojtek. Zimno ci? – spytał zauważając gdy po raz kolejny zatrzęsła się, tym razem na pewno nie ze śmiechu.
- Troszkę – powiedziała cicho.
- Chodź do wujka Jacka! – podszedł do niej i objął ją ramieniem. – Będzie nam cieplej – powiedział widząc jej minę.
Dalsza droga minęła im również na przyjemnych rozmowach. Nawet nie zauważyli gdy byli już pod domem Alice.
Gdy Alice odwróciła się by pożegnać z chłopakiem, przestrzeń między nimi była niebezpiecznie mała. Chłopak będący jak w amoku pod wpływem jej urody próbował pocałować jej zapewne już zmarznięte i spierzchnięte wargi, które nawet teraz miały kolor delikatnie wyblakłych malin. Alice jednak ku jego zaskoczeniu odsunęła się od niego szepcząc krótkie „do zobaczenia” i znikając za drzwiami.
Jednak nie będzie tak łatwo jak przypuszczał – ta myśl zaczęła się kłębić po jego głowie.
Siedziała w fotelu czytając jeden z magazynów o modzie. Właśnie w tej chwili żałowała, że nie została w tamtym miejscu... Być może wtedy spełniłaby jedno ze swoich dziecięcych marzeń. Jednak teraz jest tutaj, w Londynie, nie może myśleć o tym co by było gdyby. Nie może mieć do siebie pretensji o to tak jest. W tamtej chwili było to jedyne wyjście z sytuacji. Londyn... miasto, które tak wiele zmieni w jej życiu. W głowie nadal miała chłopaka o którym nie potrafi zapomnieć nawet na chwilę. To właśnie on jest jednym z powodów dla których nie chce tam wracać. Nie teraz. Nie w momencie kiedy wszystko może się ułożyć. Gdyby tylko wiedziała o tym co wydarzy się w ciągu najbliższych miesięcy...
Przeniosła się na parapet a po policzku spłynęła pojedyncza łza... - ''Alice, weź się w garść'' - powiedziała sama do siebie i wyrzuciła z głowy zbędne myśli.
-Cześć piękna, co dziś robisz? - w słuchawce usłyszała głos Robina
-W sumie jestem zajęta, coś się stało?
-Nie no... jak tak to nic...
-Jak już dzwonisz to powiedz, może będę mogła jakoś pomóc
-U mnie za 15 minut? - dziewczyna potwierdziła i rozłączyła się.
Zapraszam na nowy rozdział http://tysiace-kilometrow-od-domu.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCieszę się, że odpowiedziałam na kilka pytań :) Teraz ja mam jedno - Savona? Bo Twój komentarz do poprzedniego rozdziału wprawił mnie w niezłe zakłopotanie. Nie mogłam skojarzyć skąd Cię znam i czy znam...
OdpowiedzUsuńP.S. Przeczytałam Twoje siedem rozdziałów i teraz mogę być na bieżąco :) Przeniosłaś bloga, tak?
Nie mam pojęcia, jak to się stało, że nie zauważyłam Twojego zaproszenia na bloga. Aż mi głupio, ale teraz jestem już na bieżąco, nadrobiłam wszystkie rozdziały i teraz mogę tylko czekać na dalsze losy Alice i Cesca.
OdpowiedzUsuńCiekawy wybór, swoją drogą. Cesc Fabregas? Wiem, że wychowwanek Barcy, i że teraz gra w Barcelonie, ale nie sądziłam, że wybierzesz go na głównego bohatera. Tęskni mi się za Bartrą i Fontasem, naprawdę wielka szkoda, że skasowałyście tamtego bloga.
A co do Alice, to pewnie próżno będzie pytać, co się stało w Barcelonie i kto ją tak skrzywdził, że teraz nie może pozwolić zbliżyć się do niej żadnemu chłopakowi, prawda? Wiedziałam hehe. To nie będę pytać, ale czekam na nowość. I bardzo proszę o info, kiedy dodasz nową notkę.
Pisałaś, że polubiłaś Bilbao, więc zapraszam na nowość na athletic-corazon. Pozdrawiam cieplutko:D
Hej Savona, już nadrabiam powoli zaległości u Ciebie, a widzę, że trochę ich mam;) wpisuję komentarz, żebyś wiedziała, że byłam tu i lecę nadrabiać pozostałe rozdziały:) Co do bloga o Bartrze i Fontasie już Ci napisałam w odpowiedzi na moim blogu :P Ale i tak muszę, przyznać, ze szkoda tamtej historii-miała wszelkie dane by się fajnie rozwinąć... Trzymaj się :) pozdrowionka z Krakowa;)
OdpowiedzUsuń