Menu
sobota, 6 października 2012
6. Prowadź gdzie chcesz, jestem gotów na cokolwiek
Nie rozumiał tego co się z nim dzieje... To dopiero 10 kółko a on już był zmęczony...
Przecież miesiąc temu było inaczej. Czuł jak staje się coraz słabszy. Cała ta sytuacja odbijała się nie tylko na jego psychice ale także formie fizycznej.
Koniec treningu!
Wracajcie do domu i wypoczywajcie przez wieczornym spotkaniem - oznajmił trener, a Cesc ruszył w kierunku szatni, gdzie przebierali się już Kanonierzy.
- Jack, nie bądź taki pewny siebie - rozpoznał głos Robina
- Popatrz na mnie: jestem piękny, inteligentny, zabawny. Takie dziewczyny jak ona to lubią.
- Może i ładny jesteś, ale to ja jestem młody, posiadam powalające dołki i zjawiskowy
uśmiech - przechwalał się Jack.
- Zobaczymy którego wybierze nasza piękna, zakład? - Robin uniósł brwi ku górze.
- Co mi szkodzi i tak przegrasz.
- Zobaczymy, Wilshere - oznajmił Robin i wyszedł z szatni mijając Fabregasa, którego
przy okazji obdarzył cwaniackim uśmieszkiem.
Fabregas usiadł na ławce w szatni i zaczął się przebierać nie odrywając wzroku od młodszego
kolegi grającego z numerem 19.
- Dlaczego tak mi się przyglądasz? Coś nie tak? - Wilshere zwrócił się do Kapitana swojej drużyny.
- Nie, nie wszystko okej - Fabregas uśmiechnął się niepewnie po czym zabrał swoją
torbę treningową i wyszedł z pomieszczenia.
Przechadzał się ulicami Londynu. Wiedział, że to jego ostatnie dni w mieście leżącym
nad Tamizą. Nie był pewny swojej decyzji. Miał coraz więcej wątpliwości, jednak postanowił zaryzykować. Miał dosyć fałszywego towarzystwa, którym się otaczał, jednak z drugiej strony nie wyobrażał sobie życia bez Emirates Stadium. Przywiązał się do tego miejsca. Nie był to dla niego zwykły stadion. To tutaj spełniły się jego największe marzenia. To na tym stadionie pokazał co potrafi, ile jest wart. To właśnie Emirates sprawiło, że w tej chwili jest jednym z najlepszych pomocników świata. - Cesc, zastanów się czy aby na pewno tego chcesz - powiedział sam do siebie - Możesz wiele zyskać, ale równie dużo stracić.
W tym samym czasie w małym, piętrowym domku, jedna z sypialni gościła uczącą się Alice. Dziewczyna siedziała na swoim łóżku, zawalona z każdej strony książkami. Ledwo bo ledwo, ale całe szczęście wyrabiała się ze wszystkim. Dzięki temu że całą sobą poświęcała się nauce, nie myślała o dręczącej ją przeszłości. Postanowiła koncentrować się tylko na teraźniejszości. Nie było to jednak takie łatwe.
- Dobry wieczór kochanie – powiedziała do dziewczyny matka przekraczając próg jej pokoju.
- Hej – wyszeptała myśląc, że w końcu raczyła wrócić po pracy do domu.
- Alice! Może tak znalazłabyś sobie kogoś?! – wpadła na „genialny pomysł”.
- Mamo... Daj spokój. Nie jestem na to gotowa.
- Dziecko! Tyle czasu minęło... – zaczęła jednak córka jej przerwała.
- Nie potrafię ruszyć do przodu, tak jak wy wszyscy i udawać, że nic się nie stało! – wykrzyczała i ze łzami w oczach uciekła z domu w kierunku ławki, do której uciekła po pewnej imprezie. Do ławki, przy której poznała „tego chłopaka”. Tego, który tak bardzo ją intrygował i przyciągał do siebie. A może los jego również zaprosi do wspólnej podróży w miejsce, które dla niego też wiele znaczyło...
Od tego telefonu miało zależeć tak wiele. Powinien zrobić to już dawno jednak coś go powstrzymywało. Tym „czymś” było jego nowe życie. Życie tutaj, które czasem było uciążliwe i niezbyt przyjemne, jednak życie, które tak bardzo kochał.
Z ociąganiem wziął telefon w dłoń i wybrał odpowiedni numer.
- Słucham? – usłyszał.
- Witaj – powiedział oficjalnie i bez zbędnych wstępów przeszedł do rzeczy. – Wybrałem – po drugiej stronie nastała długa cisza.
- No?! Wyduś to z siebie – powiedział nieco niezdecydowany męski głos.
- Ty myślisz, że to dla mnie takie łatwe? – spytał oburzony i zdenerwowany, bo nie był pewny swojej decyzji. Niczego nie był pewny.
- OK, przepraszam. Martwię się tak samo jak ty.
- Wracam do domu – powiedział pewnie.
- Czyli jednak Barcelona... myślałeś w ogóle o tych innych propozycjach? Tam byłoby łatwiej o ... – chciał dokończyć jednak Cesc mu przerwał.
- Nie! Daj już spokój! Podjąłem decyzje i jej nie zmienię. Zwłaszcza, że sam mówiłeś, że nie będziesz się wtrącał. Dałeś mi wybór, to wybrałem.
- Dobrze, to ja zacznę wszystko załatwiać – powiedział i się rozłączył.
Cesc jednak ciągle bił się z myślami. Nie dawało mu to spokoju.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Spis treści
-
▼
2012
(10)
- ▼ października (9)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz