Uśmiechała się sama do siebie. Siedziała na łóżku i wpatrywała w ekran telefonu. Po takim zwykłym telefonie od Jacka od razu poprawił jej się humor. On miał w sobie tyle pozytywnej energii, humoru i pogody ducha, że udzielało się to nawet Alice. Jack tak bardzo różnił się od Cesca. I nawet fakt, że znów każdego porównuje do Fabregasa nie zmazał z jej twarzy uśmiechu. Ale rozmowa z Wilsherem nie miała być ostatnim przyjemnym fragmentem dnia. A ponieważ Alice tego jeszcze nie wiedziała, przeraziła się gdy za swoimi drzwiami ujrzała wystraszonego Toma.
- Coś się stało!? - spytała widząc przerażenie w oczach przyjaciela.
- Nie! To znaczy Tak! Chociaż Nie! Sam już nie wiem... - plątał się.
- Spokojnie, o co chodzi?
- No bo wiesz... chciałbym się dziś oświadczyć Emi ale nie wiem czy dobrze wszystko przygotowałem...
- Aa czyli o to chodzi! - zaśmiała się Alice. - No chodź sprawdzę.
Wystrój salonu w wykonaniu Toma na tę szczególna okazje był co prawda romantyczny ale nie przesadzony. Nie było świec i róż na podłodze lecz stolik z własnoręcznie przygotowaną kolacją, butelka wina i lilie. Na każdym filmie oglądanym przez dziewczyny Emi zawsze podkreślała, że nie przepada za kiczem co skrzętnie zapisywał jej miejmy nadzieję przyszły narzeczony.
- Idealnie! Jak się nie zgodzi to osobiście nakopie jej do tyłka! Obiecuje! - zaśmiała się dziewczyny po czym oboje usłyszeli zgrzyt drzwi.
- Hej robaczki! - przywitała się Emily, co ponownie wywołało u chłopaka przerażenie.
- Witamy witamy, choć na chwilkę na górę ok? - próbowała ratować sytuacje Alice bezgłośnie informując Toma, żeby się ogarnął . Odpowiedzią chyba był jego wzrok w stylu " Nie dam rady! " co jednak zignorowała.
Po 10 minutach opowiadania Alice o swoich wyimaginowanych - a może nie tak bardzo - problemach miłosnych dziewczyny zeszły na dół. Sprawa ta okazała się trudna ponieważ Emi rozochociła się myślą o randkach przyjaciółki i nie chciała wracać do swojego chłopaka.
Gdy były już na dole Alice próbowała się po cichu ulotnić.
- Pewnie chcecie pobyć razem, nie będę przeszkadzać - uśmiechnęła się ale gdy trzymała już dłoń na klamce przerwał jej głos przyjaciółki.
- Nigdzie nie pójdziesz. Widzę, że on coś tu kombinuje. Zostajesz bo muszę mieć świadka jak by co - zmarszczyła brwi zastanawiając się o co może chodzić.
- Chętnie zostanę świadkiem tylko musicie mi powiedzieć kiedy - zaśmiała się.
- Nie zapomnij, że najpierw musi się zgodzić - powiedział Tom.
- Czy ja w kocu dowiem się o co tu chodzi!? - Emi była już całkiem zdezorientowana.
- Niech on ci wyjaśni.
- Dzięki za wsparcie Alice, nie ma co... Dobraaaa.. Już mówię o co mi chodzi. Emi... Moja kochana Emi... Przychodzi w życiu taki moment, kiedy zaczyna do nas dochodzić, że zależy nam na kimś za bardzo. Stanowczo za bardzo. Zbyt przywiązujemy się do danej osoby. Zaczynamy się bać, że po raz kolejny będziemy tego żałować. Wiemy, że nic dobrego z tego nie wyniknie, a konsekwencje, które przyjdzie nam znosić, są niezwykle bolesne. Zaangażowanie się w znajomość i poświecenie się dla drugiej osoby, a czasami nawet oddanie się jej, niesie za sobą wiele ryzyka. Właśnie wtedy nadchodzi kulminacyjny moment, kiedy zadajemy sobie pytanie czy warto. Czy te wszystkie nieprzespane noce pełne przemyśleń, są warte związków międzyludzkich. Ale ja wiem, że warto. Zdaję sobie sprawę z konsekwencji i wiem, że nie będą nieprzyjemne. Nie widzę, innej możliwości dla siebie jak spędzenie życia u twego boku. Ale nie wiem czy ty sądzisz tak samo. I właśnie o to chciałbym zapytać. Emi, wyjdziesz za mnie? Chyba jakoś ze mną wytrzymasz co?
A ta, do której skierowane było pytanie nie odpowiedziała nic, tylko rzuciła mu się na szyję.
Alice zanim wyszła szepnęła tylko "gratulacje" i z uśmiechem zostawiła zakochanych.
Nowa wiadomość od: Jack
Otrzymano: 21.03.11
"Budź się śpiąca królewno (:
Czekam na twój uśmiech na treningu"
Wchodząc na parking rozglądała się za Fabregasem. Od rozmowy na Emirates nie zamieniła z nim ani słowa. Była pewna, że go tu spotka, w końcu kapitan nie powinien opuszczać treningów. Ale zamiast przystojnego Hiszpana jej wzrok przyciągnął kto inny. A raczej pewna para. Robin szedł z jakąś dziewczyną za rękę. Wyglądali na zakochanych. Ale przecież gdyby miał dziewczynę nie próbował by jej poderwać co dawał jej do zrozumienia. Dziewczyna zaśmiała się w duchu sama z siebie. Pewnie to siostra. A nawet jeśli to jego dziewczyna to przecież ona wysyłała mu sygnały, że jest dla niej tylko przyjacielem. Uśmiechnięta wchodziła na trybuny ciesząc się szczęściem kolejnej osoby z jej otoczenia. Szkoda tylko, że nie znała całej prawdy. Wtedy nie byłoby jej tak do śmiechu.
Wiem, wiem. Krótko i beznadziejnie ale Enka cierpi aktualnie na brak weny i nie może nic z siebie wykrzesać więc dziś tylko część rozdziału. To "coś" zalega już nam w szablonach bardzo długo a nie chciałam żebyście musiały jeszcze dłużej czekać na cokolwiek nowego tutaj.
Nie zamierzamy opuszczać tego bloga ! Tak łatwo się nas nie da pozbyć (; Za jakiś czas pojawi się tu coś więcej.
I jeszcze taki mały dodatek i być może niespodzianka.
Vi wzięła się w garść i zatęskniła za Bartrą (:
Także troszkę spamuje i zaproszę na powrót opowiadania przeniesionego z oneta. Nowy rozdział i więcej szczegółów -> catalunya-el-meu-lloc-a-la-terra